Sisi trafiła do nas gdy miała 8 miesięcy, pod koniec
września 2014. Wynaleźliśmy ją na portalu allegro za 1 zł. Był jednak haczyk,
myśleliśmy, że jest z Lublina który okazał się Lubinem… czyli zdecydowanie
dalej, no ale cóż. Psiak od początku zachowywał się jak emocjonalna diwa, nasza
wizyta w Lubinie obfitowała kałuże i masę szczekania ze strony Sisy. Luma
siedziała cicho i była psim aniołkiem… chudym psim aniołkiem, bo Sisi wyglądała
jak kiełbasa krakowska na cienkich nóżkach.
Przez całą podróż powrotną (dotarliśmy z powrotem koło 1
rano) Sisi siedziała cicho wraz z Lumą na tylnym siedzeniu. Następnego dnia
zgodnie stwierdziliśmy, że Sisa jest psem z wadą ukrytą: szczeka o wszystko,
wymusza, jest nienażarta, sika jak się zdenerwuje i niszczy drapiąc (ofiarami
są zwykle drzwi lub oparcia krzeseł). Do późniejszych wad można było doliczyć
skutki uboczne obżarstwa – biegunki i wymioty. Pianka do tapicerki/prania
dywanów stała się przedmiotem prawie codziennego użytku.
No ale co z tym agility? Od czego to się wzięło? Od wizyty
behawiorysty. To ona zasugerowała, że jak już się nieco wyciszy Sisi (polecamy
kalmvet), zrobi szkolenie kennelowe, zacznie używać konga to przyda się jej
zajęcie, które będzie ją angażować umysłowo i fizycznie. Wybór padł na agility.
Od stycznia zaczęliśmy powoli robić ćwiczenia i kompletować sprzęt. W kwietniu
pojechaliśmy na pierwsze treningowe zawody (Luma też startowała, ale cóż,
dopiero teraz ma poważne treningi i szanse). Coraz to więcej ćwiczyłyśmy i po paru
tygodniach udało się po raz pierwszy zająć jakieś miejsce na podium zawodów
treningowych, dokładnie trzecie w biegu agility.
Październik był pod znakiem pierwszych zawodów ZKwP w
Katowicach i w Gdyni. Katowice odbyły się dzień po zjeździe cavalierów w
Zakopanem i obfitowały w niespodzianki – srebrny medal (II miejsce w agility 0)
i puchar za III miejsce w biegu łączonym (w czym Sisi zajęła I miejsce w pierwszym
biegu agility 0). Teraz biegamy w klubie i szykujemy się na openy w następnym roku.